33 fakty na 33. urodziny

Dumna jestem z tytułu tego posta, bo udało mi się w tak krótkim haśle zawrzeć jedną z zasad języka polskiego – dotyczącą zapisu liczebników porządkowych. Jeśli chcecie ją poznać, to zachęcam, żeby zajrzeć do tekstu, w którym tłumaczę to dokładnie razem z Dawidem Podsiadło (albo Podsiadłą). A dziś porozmawiamy o czymś niezwiązanym z redakcją tekstu ani z poprawnością językową. Przedstawiam Wam 33 fakty na 33. urodziny. Moje urodziny. Bawcie się dobrze z tej okazji!
- Przyszłam na świat w roku wybuchu elektrowni w Czarnobylu.
- Jestem wcześniakiem z 31. tygodnia ciąży. Biorąc pod uwagę ten fakt + Czarnobyl + słabszą opiekę medyczną w latach 80. – to, że jestem zupełnie zdrowa, uważam za swój mały cud.
- Nie potrafię śpiewać. (Może to efekt Czarnobyla).
- Swojego obecnego męża poznałam, gdy miałam 16 lat. Jechałam na 10-dniową wycieczkę szkolną do Włoch i prawie spóźniłam się na autokar. Zajęłam jedyne wolne miejsce, a on siedział za mną. Uważam, że to najlepszy zbieg okoliczności w moim życiu.
- W liceum byłam na mat-fizie i zdawałam rozszerzoną maturę z matematyki.
- Zawsze chciałam mieć czwórkę dzieci. I mam.
- Potrafię lutować. Kiedyś nawet na tym zarabiałam.
- Pierwszy ryż z torebki gotowałam na studiach, z instrukcją obsługi. Dziś mam swój blog kulinarny i umiem upiec krokodyla. Nigdy nie mów nigdy.
- Nie potrafię słuchać audiobooków, wyłączam się po pierwszym akapicie. Ale ciągle próbuję – coś trzeba robić przy składaniu prania (patrz: punkt 6).
- Prawo jazdy zrobiłam w wieku 29 lat. Po osiemnastce przeszłam cały kurs, ale… nie podeszłam do egzaminu. Dopiero jazda tramwajem z trójką małych dzieci mnie zmobilizowała. Zdałam za pierwszym razem.
- Jeśli przynajmniej raz na kwartał nie przestawię mebli między pokojami albo przynajmniej z jednej ściany na drugą – zaczyna mnie nosić. Mój mąż twierdzi, że mu to nie przeszkadza.
- Na maturze z angielskiego jedyny odjęty punkt miałam za przekroczenie limitu słów w rozprawce o 100%.
- Nie lubię rozmawiać przez telefon. Ale mam nadzieję, że tego nie słychać.
- Na koniec szóstej klasy podstawówki miałam średnią 6,0. Nigdy więcej takiej głupoty nie popełniłam.
- Unoszę się na wodzie. Ale chyba nie można tego nazwać pływaniem.
- Mimo 13 lat pracy wciąż się denerwuję, kiedy wysyłam tekst po redakcji do autora. Zanim otworzę mail z odpowiedzią, mam zawsze wrażenie, że jest w nim seria pretensji i rezygnacja ze współpracy. Choć nigdy to się nie zdarzyło.
- Lubię uczyć. Kiedyś chciałam nawet być przedszkolanką, ale – patrz: punkt 3.
- W gimnazjum i liceum reżyserowałam przedstawienia, do których razem z koleżanką pisałam scenariusze. Łączyły słowa z pasującymi fragmentami piosenek. Najdłuższe było po angielsku i opowiadało historię Romea i Julii – z Trzema Świnkami, Małą Syrenką, Harrym Potterem i porywaczami. W kulminacyjnym momencie Jon Bon Jovi wjeżdżał na scenę na hulajnodze. Płyta z nagraniem zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
- Nie umiem śpiewać (patrz znów: punkt 3), mam kiepskie poczucie rytmu, ale nauczyłam się dobrze tańczyć. Potrafię wykonać 9-elementową figurę w walcu angielskim. Nigdy nie mów nigdy.
- Nie znoszę piosenki Nie płacz, Ewka…
- Kiedyś mówiłam po francusku lepiej niż po angielsku. C’était il y a longtemps.
- Pamiętam wszystkie wierszyki z dzieciństwa. Boję się, że kiedyś mózg mi się przegrzeje, część pamięci się zresetuje i zostanie tylko ta z wierszykami. „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie”…
- Mam dwóch braci, w dzieciństwie bawiłam się głównie z chłopakami, jedyne moje przyjaźnie z czasów szkolnych, które przetrwały do dziś, to te z chłopakami. Bardzo się cieszę, że w mojej grupie na Facebooku 10% to mężczyźni.
- Nigdy nie byłam sama w kinie. I nie wiem, czy chciałabym spróbować.
- Noszę soczewki kontaktowe. Kiedyś złożę wniosek o przyznanie Nobla temu, kto je wymyślił.
- Placki ziemniaczane jem z cukrem.
- Z trudem nawiązuję relacje z nowo poznanymi ludźmi. Ale jak już nawiążę, to się ich trzymam i nie puszczam.
- Doskonale funkcjonuję wieczorem i w nocy. Czasem wpadam na szalony pomysł, żeby wstać o 5 rano i zacząć pracę, zanim dzieci się obudzą, ale o 5 rano potrafię wymyślić 105 powodów, dla których wcale nie muszę wstawać.
- Przyprawy w torebkach mam ułożone alfabetycznie.
- Już po trzydziestce przez półtora roku nosiłam aparat ortodontyczny. Przetrwałam ból, dyskomfort i seplenienie. To była najlepsza inwestycja w siebie w całym moim życiu.
- Nigdy nie chodziłam do żłobka. Do przedszkola też nie. Od zerówki już nie udało mi się wymigać.
- Na etacie i w zawodzie niezwiązanym z tekstem pracowałam przez 1,5 miesiąca. Za długo.
- Lubię swoje życie.
Ponieważ urodziny = prezenty, mam coś dla Was! Już dziś możecie kupić genialną książkę Łukasza Mackiewicza 497 błędów, nie płacąc za koszty wysyłki. Całe 10 zł zostanie Wam w portfelu. Wystarczy przy zamówieniu wpisać kod EwaP – książka dostępna na stronie https://497bledow.pl
Ewo, za mało się znamy (żeby nie powiedzieć: wcale), bym mogła złożyć Ci nieoklepane, niebanalne, skrojone na miarę życzenia urodzinowe. A bardzo bym chciała. Życzę Ci zatem, byś jeszcze przez długie, długie lata swoje urodzinowe posty, życiowe bilanse i podsumowania kończyła zdaniem takim jak punkt 33.
Najlepsze życzenia, jakie mogłam dostać. Bardzo dziękuję! 🙂
Dobry wieczór
Motto:
33 lata to szczęśliwy wiek!
Myślisz, że najpiękniejsze lata życia masz już za sobą? Jeżeli nie skończyłaś jeszcze 33 lat, to przygotuj się na to, że najlepsze dopiero nadejdzie. Otóż badaczom z Wielkiej Brytanii na podstawie przeprowadzonej ankiety udało się ustalić, że w wieku 33 lat ludzie są w pełni szczęścia.
Gdzieś zasłyszałem tę myśl i uświadomiłem sobie, że ten okres w życiu człowieka jest wyjątkowy i znaczący.
Fragment pieśni Wysockiego w tłumaczeniu:
„Trzydzieści trzy, Chrystusa śmierć: On też poetą był
I wierzył w ludzi – ot, w naturze rysa…
Więc gwoździe w dłonie wbić – tak, żeby krew trysnęła z żył,
By mniej rozmyślał, no i już nie pisał”.
Oryginalne wykonanie jest dużo lepsze – link: https://www.youtube.com/watch?v=SiNz-lW9yaE
Tak jakoś filozoficznie zacząłem, a intencję miałem inną. Brak słuchu muzycznego nie ma związku z Czarnobylem, czego ja jestem przykładem. Mój słuch pozwalam mi rozróżnić: grają lub nie grają, a jak przyszedłem na świat, elektrowni atomowej jeszcze nie było. Najciekawsze jest to, że potrafię dobrze tańczyć. Muzyka w tańcu mi nie przeszkadza. Na YouTube znalazłem taki filmik, w którym kilka par tańczy, tak samo, niezależnie od podkładu muzycznego. Link: https://www.youtube.com/watch?v=U88zK7Sl3q0
Wnioskuję, że związek tańca z muzyką jest dość przypadkowy i umowny.
W ramach życzeń przynoszę odrobinę pociechy, na muzyce świat się nie kończy, i bez niej można się świetnie bawić i tańczyć.
Janusz
Bardzo mi się podoba wniosek, że związek tańca i muzyki jest umowny 😀 Będę się tego trzymać!
Piękne dzięki za życzenia!